wtorek, 6 marca 2012

Co przyniesie biały dym?

"Wszystko ma swój czas" - mówi mądrze Księga Koheleta. Także i pontyfikat ma swój koniec. 10 Marca swoje urzędowanie na tronie patriarszym zakończy Jego Świątobliwość Innocenty III. Jakie ono było.... To temat na oddzielny artykuł lub nawet serię artykułów. Lepszym pytaniem jest kto go zastąpi, a raczej czy w ogóle ktokolwiek go zastąpi?

Odpowiedź może być dwojaka. Tak, ponieważ wiele razy zdarzało się w historii Państwa Kościelnego, że Patriarchowie byli ponownie wybierani przez Radę Kardynalską. Co więcej, taki los spotkał najważniejsze persony w naszej, intrygującej historii - Sykstusa I, Piusa II, Celestyna I etc. Jednak trzeba wziąć przy tym rozważaniu jedno pod uwagę, czy Innocenty III ma wystarczającą ilość sił, żeby dołączyć do tego grona?

Przed każdym konklawe zazwyczaj można wytypować tzw. preferiti - kardynałów, którzy mają największą szanse na zwycięstwo. Patriarcha Cosimo de Medici na pewno do tego gremium należy. W oczach purpuratów zyskał na pewno zwołaniem Soboru Florenckiego (w szczególności tych konserwatywnych). Poprowadził Rotrię do wyjścia z kryzysu. To wszystko było in plus. Niemniej jednak trudno nie mieć wrażenia, że Innocenty III jest poniekąd impotentem politycznym. W czasie swoich rządów ulegał wpływowi swojego ojca i kardynała Sforzy. Często jego decyzje nie były samodzielne. Co do tego nie ma wątpliwości. Co jeszcze przemawia na jego niekorzyść? Jest osobą, która często zmienia poglądy. Jeszcze przed dwoma miesiącami był jednym z członków stronnictwa reformatorów, ale zmienił je na konserwatystów, po tym jak pojawiły się obawy, że może być ostatnim Biskupem Rotrii w historii. Kardynałowie mogą przez to martwić się, czy to co się stało na Soborze, znajdzie jakiekolwiek odzwierciedlenie w Rotrii posoborowej. To będzie skutkowało tym, że nie oddadzą oni na niego swoich głosów. Mimo wszystko jego reelekcja jest jak najbardziej możliwa.

Jego najgroźniejszym przeciwnikiem, a zarazem najbardziej prawdopodobnym zwycięzcą, jest jego ojciec, kardynał Lorenzo de Medici - rotryjski panzerkardinal. Jest to człowiek, który od zawsze był w stronnictwie konserwatywnym. Początkowo był jednym ze współpracowników Sykstusa I, a po jego v - śmierci został niekwestionowanym liderem konserwatystów. Jest on do tego stopnia przywiązany do Tradycji, że nawet w czasach fabularyzacji, próbował przeforsować swój projekt, który w całości opierał się na chrześcijaństwie. Faktem jest to, iż jest to najbardziej wpływowy człowiek w Rotrii. Potrafił on narzucić swoje zdanie Innocentemu III, jednocześnie zyskując sympatię niższego duchowieństwa poprzez aktywne uczestnictwo w Soborze Florenckim. To czyni z niego prawdziwego lidera. Niewątpliwie ten atut zostanie zauważony przez książąt Kościoła w czasie konklawe. I dlatego to on zostanie wybrany.
Jedyną rzeczą, która może go zdyskwalifikować jest dość błaha. Odkąd Lorenzo de Medici jest kardynałem przejawia absolutystyczne ciągotki. Przez to, kiedy rządził Rotrią jako Pius II, nie został wybrany na trzecią kadencję. To na pewno działa na jego szkodę, lecz nie powinno przeszkodzić w elekcji, gdyż kardynał de Medici znany jest ze swojego daru przekonywania ludzi do swoich racji.

Można zapytać - dlaczego kardynał Sforza nie został wymieniony? Z prostej przyczyny. Nie jest on dobrym kandydatem na dzisiejszą sytuację w PKR. Marco Sforza (znany dawniej jako Marco de Zepp) pełnił dwukrotnie urząd Patriarchy, jednak zawsze robił to w sposób można by rzec - ludzki. Nie uważał się za wielkiego monarchę, przed którym trzeba klękać i całować stopy, a wręcz przeciwnie - za sługę każdego obywatela. Czym to skutkowało? Innym postrzeganiem Patriarchy - nie jako Ojca Narodu, a jako raczej jego Sługę. Dzisiaj Rotria potrzebuje prawdziwego lidera. Nie jest nim jednak Marco kardynał Sforza. Choć poparcie niższego duchowieństwa może zwrócić uwagę kardynałów na tę kandydaturę.

Co przyniesie biały dym? Ja uważam, że elekcję Lorenza de Mediciego, co próbowałem udowodnić w tym artykule. Jednakowoż niezależnie od tego kto zasiądzie na tronie, przed nowym Patriarchą stoi trudne zadanie. Sobór się kończy, co oznacza konieczność wdrożenia reform. Te najbliższe 6 miesięcy może być o wiele trudniejsze, niż się wydaje Rotryjczykom. Do tego nowy (stary?) Biskup Rotrii będzie musiał zadbać o to, aby aktywność po Soborze drastycznie nie spadła. Dlatego redakcja Il Giornale Rotriano życzy naszym ukochanym purpuratom, aby wybrali mądrze i żeby na sercu leżał im zawsze interes Rotrii, a nie swój własny ;).

2 komentarze:

  1. Jestem pod wrażeniem artykułu! Uważam chyba ,że to jednak Marco Sforza zostanie nowym patriarchą choć mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Czytelniku!
    Też rozważałem tę opcję. Jednak po dokładnym rozeznianiu sprawy i zdobycie pewnych informacji, zdecydowałem się na taką, a nie inne prognozę. Mieszkam w Rotrii już pewien czas i wiem, że niekoniecznie ci, którzy są lubiani przez społeczeństwo (a raczej niższe duchowieństwo) wygrywają.
    Cum debita reverentia.

    OdpowiedzUsuń